piątek, 14 czerwca 2013

Violetta w burdelu

Traviata w reżyserii Andrei Breth
Po co ja to oglądałam? Żeby się po raz kolejny wpienić na "regietheater"?  Żeby wysłuchać bardzo średnich solistów? Żeby po raz kolejny stwierdzić, że nie podobają mi się opery wystawiane w La Monnaie/De Munt? Żeby przestrzec was przed tym przedstawieniem, bo, a nuż, ktoś jeszcze zdąży je zobaczyć, chociaż szansa jest tylko jutro? Widziałam już różne Traviaty, ale czegoś równie paskudnego i źle zaśpiewanego nie widziałam nigdy. Violetta Valery jest kurtyzaną, luksusową utrzymanką. Dziś pewnie byśmy powiedzieli, że jest sponsorowana przez jakichś obleśnych, starszych facetów, albo miłych starszych facetów, jak choćby przyjaciele Fibaka. Nie jest z pewnością tanią dziwką, z gatunku tych, które stoją na warszawskim Pigalaku. Ma wszystko w najlepszym gatunku i kiedy postanawia zacząć nowe życie u boku Alfreda, nie ma żadnych problemów, żeby swoje klejnoty, obrazy czy meble spieniężyć. W przedstawieniu, którym La Monnaie/De Munt uczciło rok Verdiego zobaczyłam: dużo półnagich kobiet używanych przez mężczyzn, kobiety nie używane, stojące na wystawie w kuszących pozach, pedofila i jego kilkuletnią ofiarę smarowaną czekoladą po buzi, jednego z gości Violetty, który nie zdążył donieść pawia do toalety, innego, który postanowił  się załatwić do wazy, pijaną w sztok Anninę w jednej czarnej pończosze wciągającą kokę, podpitą Florę, której wciąż się myliły kierunki. I wśród tego wszystkiego Violetta, nie wiedzieć czemu w długiej czarnej sukni z trenem. Alfred jest młodziutkim prowincjuszem, jego ojciec ma więc prowincjonalne maniery i ubranie. Violetta umiera pod mostem, przykryta folią, a obok jakaś dziewczyna daje sobie w żyłę. Wyreżyserowała tę rzecz Andrea Breth, rezydujący dyrektor wiedeńskiego Burgtheater. Nie znam innych realizacji operowych pani Breth, ale po tej Traviacie, chyba nie chcę ich poznać. Violettę śpiewała Simona Saturova, Alfreda - Sebastien Gueze, jego ojca - Scott Hendricks. Orkiestrą La Monnaie dyrygował Adam Fischer. Tak się zapatrzyłam, że nic nie usłyszałam.


   Violetta - Simona Saturowa. W tle kobieta na wystawie


 
 























 



 



 





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz