wtorek, 11 czerwca 2013

Don Carlo: Harteros, Kaufmann, Kwiecień, Pappano

Jestem zielona z zazdrości! Zazdroszczę wszystkim, którzy Don Carla widzieli w Londynie, albo zobaczą go w Monachium. Wysłuchałam opery w niedzielę wieczorem i dziękowałam Bogu, że nikt mi nie przeszkadzał. Dziękowałam też Antoniowi Pappano, że zdecydował się nie na bezpośrednią transmisję, ale na montaż przedstawień, w których Elżbietę de Valois śpiewała Anja Harteros. Nie ma drugiej Anji, choć Harteros zaśpiewała tylko na premierze. Szczęśliwcy, którzy widzieli to przedstawienie nie mają słów i w swoich twetach rozpływają się nad trzema jego aspektami: napięciem między Harteros i Kaufmanem, markizem Posą Mariusza Kwietnia i koncepcją Pappano na tę inscenizację. Ja dodałabym jeszcze fantastyczną rolę Filipa II hiszpańskiego w wykonaniu Ferruccia Furlanetto. Głos wprawdzie już nie ten co dawniej, ale w końcu jest to artysta 64. letni. Jego nocna rozmowa z Wielkim Inkwizytorem (dobry Eric Halfvarson), jego aria Ella giamma m'amo, w której śpiewa, że żona go nie kocha utwierdzają jego pozycję wśród fantastycznych basów, wśród których króluje u mnie Rene Pape, rzecz jasna. On jednak jest o 16 lat młodszy! Sądząc z (bardzo skąpych) video, Furlanetto również wyglądał jak król.
O chemii między Harteros i Kaufmannem nie będę się wymądzać.

Kto raz ich widział, rozumie. W Don Carlo ta chemia jest słyszalna w każdej nucie. To w końcu opera o niespełnionej miłości, nad którą protagoniści przedkładają obowiązek wobec ojczyzny. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Sceny między Elżbietą a Carlosem pełne są takiego napięcia (od duetu zakochanych Di quale amor, di quanto ardor po duet Ma lassù ci vedremo in un mondo migliore, kiedy to rozstając się, przysięgają spokać się w Niebie) i takiego niespełnienia, a przemiana Elżbiety z zakochanej dziewczyny w zrezygnowaną hiszpańską królową tak prawdziwa w mocnym, czystym głosie Anji Harteros, że nie wyobrażam sobie innej, niż Harteros i Kaufmann, pary. A jej ostatnia wielka aria Tu che le vanità... Jeszcze ją słyszę.
Nie wyobrażam sobie też innego Rodryga markiza Posy, niż zaproponował to Mariusz Kwiecień. Duet Dio, che nell'alma infondere, który śpiewa z Carlosem, w którym ich głosy brzmią tak podobnie jest przykładem takiej harmonii, jakiej w tej operze nigdy nie słyszałam.
 
 
 Mariusz Kwiecień, który jako markiz Posa rozpoczyna tryumfalny marsz przez największe sceny na świecie, dostał podczas premiery w Covent Garden takie same, a może trochę większe, brawa co Harteros l Kaufmann. Jak najbardziej zasłużenie, choć jeśli nie będzie miał za partnera Jonasa Kaufmanna, pewnie nie będzie to tak elektryzujące jak w spektaklach z jego udziałem. Są mniej więcej w tym samym wieku, podobnego wzrostu i wierzy się w każde ich słowo. Kiedy umierający Posa wymaga na Carlosie, że ten oswobodzi Flandryjczyków i zapewni pokój Hiszpanii, wiemy, że jest to ostatnia rozmowa dwóch przyjaciół, i że Posa nie rzuca słów na wiatr. 
O Jonasie Kaufmannie nie będę pisać. To Don Carlos, o jakim można marzyć. I to marzenie ziściło mi się w niedzielny wieczór.
Chór, który ma dużo do powiedzenia w Don Carlo - fantastyczny, orkiestra pod batutą Antonia Pappano, wzniosła się na nieprawdopodobne wyżyny, on sam - jak zwykle, wspaniały. To on podobno kazał Kaufmannowi i Kwietniowi śpiewać tak intymnie.
To było wielkie przeżycie, to największa opera Verdiego, który nie mógł marzyć o lepszym prezencie urodzinowym niż ten, jaki zrobiła mu Opera Królewska Covent Garden w Londynie.
 
Nie podobała mi się Beatrice Uria-Monzon w partii księżnej Eboli.    
A tak było po przedstawieniu w dniu premiery:
 
Zdjęcia: Wikipedia
Film: youtube,com

 
 
 

2 komentarze:

  1. Pappano ma tu zasługę podwójną : on nie tylko podobno namówił panów, żeby śpiewali intymnie. Zdaje się, że przekonał Kwietnia, żeby nie napinał głosu w całym spektaklu, i to słychać. Kwiecień, którego jestem szczerą fanką, ma taką tendencję, a jak pewnie Pani wie niespecjalnie lubi słuchać rad. Musi ufać Pappano (ja się nie dziwię, to jest najlepszy współczesny dyrygent w Verdim i jaki sympatyczny), skoro się dostosował. I to dało wspaniały efekt. A swoją drogą - ROH musi mieć publiczność, która rzeczywiście słucha. Niezależnie od tego, kto teoretycznie jest największą gwiazdą, owację dostaje ten, kto najlepiej śpiewa. nawet debiutant.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pani rację, że publiczność ROH umie słuchać. To widać na popremierowych oklaskach. Nie wiem tylko co zrobi Covent Garden kiedy się Pappano skończy kontrakt. Drugiego takiego szefa nie będą mieć. Kiedy wyszedł do ukłonów po Don Carlo, nie zdążył się przebrać. A jaki był szczęśliwy, że wszystko dobrze poszło!
      Myślę, że Kwietniowi też dobrze zrobił Kaufmann, który pokazał, że słuchanie Pappano nie musi być despektem. Harteros zastąpiła w ROH Lianna Haroutounian. Ma bardzo dobre recenzje.

      Usuń