wtorek, 25 czerwca 2013

Haneke - świetna inscenizacja, ze śpiewem gorzej

Wszyscy bohaterowie Cosi fan tutte: Despina (stoi), siedzą:Dorabella, Ferrando, Don Alfonso, Guglielmo i Fiordiligi
Odszczekuję wszystko co złego powiedziałam o Michaelu Haneke jako o reżyserze operowym. Wczoraj obejrzałam Cosi fan tutte Wolfganga Amadeusza Mozarta z Teatro Real w Madrycie. Bardzo mi się podoba pomysł Haneke na tę operę, bardzo mi się podoba scenografia i kostiumy; chociaż widziałam i słyszałam ją wiele razy i znam dobrze jej treść, oglądałam ją prawie tak jak się ogląda film i dziś, żeby usłyszeć jak śpiewają bohaterowie, musiałam sobie odtworzyć kilka fragmentów. Ale od początku. Scena przedstawia pokój w willi Don Alfonsa (scenografia Christoph Kanter). Wielki i piękny, z tarasem, schodami wiodącymi do parku, za którym jest morze. Umeblowanie jest minimalistyczne: półka na książki, 
bardzo dobrze zaopatrzony barek (będzie wielokrotnie używany, bo przecież nie ma lepszego lekarstwa na stres, wściekłość, niepewność, pustkę, wyrzuty sumienia), białe kanapy, marmurowy kominek. Ogromne, rozsuwane okno jest wyjściem na taras, ale można je zasłonić białymi kotarami. Zwraca uwagę wielkie, stare malowidło na ścianie. To może być Watteau. Zresztą, Despina ma na sobie niemal kopię kostiumu Gillesa z późnego obrazu Jeana Antoine'a Watteau. Włącznie z przykrótkimi spodniami. Gospodarz tego domu jest bardzo bogatym inteligentem (książki w salonie!).  Właśnie schodzą się goście na przyjęcie. Nie są to broń Boże statyści, w ten sposób Heneke rozwiązał sprawę chóru, który w operze niezbędny, nijak się miał do koncepcji reżysera. Na tarasie witają ich Don Alfonso w XVIII-wiecznym kostiumie i Despina w tym idiotycznym kostiumie pierrota, którzy w inscenizacji Haneke są małżeństwem. W tym małżeństwie dzieje się źle. Ale coś łączy małżonków - to skłonność do intryg i bawienie się cudzym kosztem, nawet jeśli okazałoby się to mordercze w skutkach. I to Despina jest ich motorem. Jej się nie udało, dlaczego ma udać się innym? Nie odchodzi się przecież ot, tak, od zamożnego małżonka, nad którym góruje się przebegłością. Miny i demonstrowanie niezadowolenia za jego plecami, to co innego. To ona pociąga za sznurki, to ona przekonuje dziewczęta, że zdrada narzeczonych to nic takiego. To ona, sama głęboko zdemoralizowana, nie ma żadnego problemu z szantażem emocjonalnym Fiordiligi i Dorabelli. Więc goscie się schodzą, witają się z gospodarzami, dostają coś do picia, rozmawiają na tarasie. Jest pogodny, letni dzień, który będzie się skłaniał ku zachodowi, by w II akcie przejść w bezgwiezdną noc. Ursowi Schoenebaumowi należą się specjalne brawa za oświetlenie. Chyba nigdy nie widziałam w teatrze tak pięknego zmierzchu. Część zaproszonych jest w XVIII wiecznych kostiumach, część w eleganckich, koktajlowych ubraniach (kostiumy - Moidele Bicker). Wygląda na to, że jest to tak modne przyjęcie tematyczne, a część gości po prostu się nie przebrała. Ale jednocześnie jest to zabieg, który łączy Mozarta i Da Ponte ze współczesnością. Taka historia jak w Cosi fan tutte, może się wydarzyć dzisiaj, tylko jej skutki będą poważniejsze. W wersji Hanekego chłopcy są tak groteskowo przebrani i tak szybko się pozbywają charakteryzacji, że dziewczęta nie mogą mieć wątpliwości w jakiej grze uczetniczą. I dlatego się jej boją. Boją się, że wyzwoli jakieś demony, nad którymi, wydawało się, wszyscy czworo panują. W taką stronę poprowadził Haneke tę opowieść o kobiecej niewierności. To już nie jest żadna komedia, bo nikt nie jest bez winy. Wszyscy są utytyłani. I na nic się zda "przywracanie status quo". Fiordiligi i Ferrando chcą być razem, nie zważając na przyjażń łączącą Ferranda i Guglielmo ani na to, że Dorabella jest siostrą Fiordiligi. A może nikt nie zechce przerwać tego łańcucha, może małżeństwa młodych będą taką samą grą pozorów jak małżeństwo Don Alfonsa i Despiny? Kiedy "uchodźcy" po raz pierwszy całują dziewczęta (a może jest na odwrót?), Don Alfonso i Despina przyglądają im się jak się patrzy na przewróconą na grzbiet muchę. Część pierwsza planu się udała! Część druga to tylko kwestia wlanego w młodych alkoholu, a tego akurat nie brakuje. Przedstawienie zagrane jest koncertowo. Tylko to jest opera i bardzo dobrze jeśli wybitny śpiewak jest dobrym aktorem, ale nawet najlepsze aktorstwo nie zastąpi braku głosu. Haneke zrobił bardzo dobry spektakl ze średnimi śpiewakami. Zacznijmy od najgorszej z nich, Despiny. Śpiewająca ją Kerstin Avemo to typowa subretka: nie ma dołu, bardzo kiepską górę i cieniutką średnicę. Jak udało się jej z takimi warunkami zaśpiewać Lulu i zebrać dobre krytyki? To pozostanie dla mnie zagadką. Do roli Don Alfonsa zaangażował Haneke (który miał wolną rękę przy wyborze obsady) aktora - śpiewaka (partner Isabelle Hupert w Miłości), Williama Shimella. Wygląda świetnie, gra takoż, ale o jego płaskim, zimnym barytonie chce się czym prędzej zapomnieć. Czwórka młodych śpiewaków ma potencjał i z pewnością w przyszłości o nich usłyszymy. Haneke chciał, że młodzi byli naprawdę młodzi i tak skompletował obsadę. Zdecydowanie na plan pierwszy wysuwa się śpiewająca Fiordiligi, niemiecka sopranistka Annet Fritsch. Bardzo emocjonalna, poradziła sobie z dwoma wielkimi ariami, potrafiła tak pokierować głosem, że nie było w nim słychać słabszych momentów. Partię Dorabelli wykonuje Włoszka, mezzosopran Paola Gardina. Głos ma lekki i tak ustawioną rolę, że nie słychać w nim tego  podniecenia seksualnego, którego byśmy się po Dorabelli spodziewali. Ferrandem był  argentyński tenor Juan Francisco Gatell, o ciepłym, okrągłym głosie, który robił bardzo dobre wrażenie mimo trudności jakim nie sprostał w swoich ariach; Guglielma śpiewał niemiecki bas-baryton Andreas Wolf.
Michael Haneke zostawił w Cosi prawie wszystkie recitatiwy. Dlaczego? Bo posuwają akcję naprzód. Tylko dlaczego śpiewacy podają je w tak irytująco wolnych tempach? Reasumując - napewno obejrzę spektakl z La Monnaie/De Munt. Będzie taki sam, w tej samej obsadzie, ale od premiery w Madrycie do premiery w Brukseli minęło tyle czasu, że. może być znacznie lepszy wokalnie. 
 
Fiordiligi i Ferrando - Annet Fritsch i Juan Francisco Gatell

http://liveweb.arte.tv/fr/video/Michael_Haneke_Cosi_fan_Tutte_Mozart_teatro_real_Madrid/
Pod tym adresem można obejrzeć całość.
Orkiestrę Teatro Real w Madrycie prowadził
i sprawował kierownictwo muzyczne Silvain Cambreling 

zdjęcia: Wikipedia
film: www.arte.tv
 
 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz