sobota, 18 maja 2013

Nie 50, ale 500 razy!


W tym roku Święto Wiosny Igora Strawińskiego będzie grane 500 razy! To więcej niż jeden koncert czy jedna inscenizacja dziennie. Tak świat czci stulecie prapremiery tego niezwykłego dzieła. Od 29 maja 1913 roku nic już nie jest takie samo.

Wacław Niżyński
Mówi się nawet, że Święto Wiosny zamknęło raz na zawsze wiek XIX. Co takiego jest w tej muzyce, że do dziś fascynuje dyrygentów i choreografów? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Każde wykonanie jest inne i dla mnie - nowe. Za każym razem kiedy słyszę Święto Wiosny, nie mogę później spać.
 Miał rację Strawiński kiedy mówił, że takiej muzyki nikt jeszcze nie słyszał. I miał
rację Niżyński, który był autorem pierwszej choreografii, kiedy decydowali się na wystawienie Święta Wiosny w Théâtre des Champs-Elysées w 1913 roku.

 Sergiusz Diagilew i Igor Strawiński

Premiera skończyła się skandalem. Publiczność nie była gotowa ani na taką muzykę, ani na taką tematykę, ani na taką choreografię. Przyszli na klasyczny balet, a dostali to:
 


Pogański rytual polegający na tym, że trzeba złożyć żywą ofiarę, żeby mogła wybuchnąć wiosna, przedstawiono brutalnie i dosłownie. Wybrana czyli ofiara od momentu kiedy została wyznaczona przez zgodny tłum, stoi i się trzęsie, bo wie co ją czeka. I nagle rusza w swój ostatni, dramatyczny taniec wiodący nieuchronnie ku śmierci. A ta muzyka! Co to ma być? Jazgot i dysonans. Orkiestra nie chciała i nie potrafiła jej grać, tancerze buntowali się przeciwko rozumieniu sztuki baletowej, które narzucał im choreograf. Ale otwarte szeroko drzwi już nie dały się zamknąć, choć u Niżyńskiego nasiliła się schizofrenia, a Strawiński wycofał się na bezpieczne, neoklasyczne pozycje i nigdy nie powtórzyli tego, co wydarzyło się sto lat temu. Prawie w przededniu I Wojny Światowej odkryli, że jednostka niczym, liczy się masa, która nie zawaha się ją poświęcić.
29 maja 2013 roku, w Théâtre des Champs-Elysées  w Paryżu wystąpi zespół Teatru Maryjskiego z Sankt Petersburga pod wodzą Walerego Gergiewa i pokaże Święto Wiosny w zrekonstruowanej choreografii Wacława Niżyńskiego, której dokonała amerykanka, Millicent Hodson. Na podstawie zdjęć, relacji świadków, którzy pamiętali przedstawienie (w tym i sędziwej asystentki Niżyńskiego, Marii Rambert), recenzji w ówczesnych gazetach odtworzyła wersję z 1913 roku. Tak to mogło wyglądać ze scenografią i kostiumami Nicholasa Roericha pracowicie zrekonstruowanymi przez Kennetha Archera, i tak to zapewne wyglądało. To niezwykłe przedstawienie możemy obejrzeć również w Warszawie, w wykonaniu artystów Polskiego Baletu Narodowego Krzysztofa Pastora. Premiera odbyła się dwa lata temu i - bez przesady - było to wydarzenie bez precedensu: podczas jednego wieczoru przedstawiono trzy różne interpretacje Święta Wiosny. Pierwsza była rewolucyjna choreografia Niżyńskiego, potem współczesne spojrzenie na muzykę Strawińskiego Emanuela Gata i wreszcie Maurice Bejart i jego interpretacja dzieła, odczarowanie go i uczynienie hymnem na cześć miłości. Wyczytałam w programie, że dopiero od Bejarta, czyli od roku 1959 można mówić o upowszechnieniu baletu Święto Wiosny, o czym świadczy 170 realizacji. Do Bejarta było ich tylko 14. W czerwcu odbędą się dwa spektakle - 19 i 20. Są jeszcze bilety.
Nie jestem fanką Walerego Gergiewa. Jego odczytanie partytury Strawińskiego jest bardzo "gergiewowskie", ale w Paryżu go kochają, a on łaskawie na to pozwala. Najważniejsze, że stulecie Święta Wiosny odbędzie się w tym samym teatrze co wygwizdana i wytupana prapremiera i tym razem nikt nie wyjdzie oburzony.
Kiedy sobie przypominałam różne Święta Wiosny, którym byłam przytomna, nie mogę nie wspomnieć o dwóch z nich. Pierwszą obejrzałam na dvd - "To jest rytm"  to film o tym, że nie ma ludzi niewrażliwych na muzykę i jeśli znajdą się dobrzy nauczyciele (w filmie pod wodzą sir Simona Rattle'a), Strawiński i jego Święto wcale nie wydają się niemożliwe do zatańczenia dla uczniów berlińskich szkół. Drugą obejrzałam na żywo. Co ja piszę, przeżyłam ją i dałam się jej porwać jak cały Teatr Wielki w dniu 20 czerwca 2010 roku. Wtedy to bowiem, na jedynym koncercie wystąpiła Młodzieżowa Orkiestra im. Simona Bolivara z Wenezueli pod Gustavo Dudamelem. A wszystko dzięki pani Elżbiecie Pendereckiej. Boże jak oni to zagrali! Dziko, szaleńczo, z błyskiem młodego oka, perfekcyjnie. 
Igor Strawiński byłby zadowolony.

A kto chciałby sobie poszerzyć wyobraźnię, nich obejrzy świetny film BBC "Riot at The Rite": http://www.youtube.com/watch?v=JcZ7lfdhVQw
Niestety, tylko po angielsku.

Zdjęcia: Wikipedia
Filmy: youtube.com




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz