środa, 25 września 2013

Domingo, Netrebko, Kaufmann

 
Nie umiałam sobie poradzić z tymi trzema płytami. Jakbym była jurorem w jakimś zwariowanym konkursie piękności, w którym nie zgadza się nic - ani wiek, ani płeć, ani barwa głosu. Wszystkie trzy są ze mną na co dzień. Słucham ich w autobusie, czekając na przyjaciółkę, idąc do sklepu, czytając książkę. Skasowałam prawie wszystko z odtwarzacza (prawie, bo jest w nim ciągle Requiem Mozarta pod Barenboimem, ale to zupełnie inna historia) i słucham Verdiego w wykonaniu człowieka, z którym dorastałam, na którym uczyłam się opery, którego płyty przywoziłam zza granicy (zamiast butów i ciuchów), albo zdobywałam na miejscu; tenora, którego wielbię od paru lat, choć staram się być krytyczna i największego współczesnego sopranu, stuprocentowej diwy, choćby się nie wiem jak od tego odżegnywała.
Placido Domingo. Co za kariera, jaka wszechstronność. Jest mi naprawdę wszystko jedno - jeśli uważa, że jest teraz barytonem, nie będę zaprzeczać. Trzymam w ręku jego płytę z barytonowymi ariami z oper Verdiego. Czy mi się podoba? Co za pytanie! Nie jestem obiektywna, to prawda. Wiem że ma 72 lata i jego głos stracił dawny blask, ale ileż zyskał - wspaniałą średnicę i przepiękne dolne rejestry, kiedy już nie musi sięgać górnego C, wspaniale sobie radzi z górnymi tonami przeznaczonymi dla barytonów. A każdemu tenorowi życzę śpiewania tak długiego i w tak świetnej formie. Pamiętam jak go po raz pierwszy zobaczyłam na scenie. To była Rycerskość wieśniacza i Pajace w reżyserii Franka Zefirellego. Nigdy nie zapomnę wrażenia jakie zrobiły na mnie te filmy. Patrzyłam na nie jak urzeczona. Dziś, kiedy kupiłam sobie wersję zremasterowaną wiem, że świetną Santuzzą jest Tatiana Troyanos, że równie świetną Neddą jest Teresa Stratas, że Tonia w Pajacach śpiewa Sherrill Milnes, ale wtedy istniał dla mnie tylko Domingo. To on dowiódł mi, że w operze gra aktorska jest równie ważna jak głos, że liczy się reżyser, kostium, dekoracje, światło. Na verdiowskiej płycie Placida Domingo najbardziej podobają mi się arie z Rigoletta (słychać w nich żal do losu, że uczynił Rigoletta garbusem i ojcowską rozpacz), Simona Boccanegra (widziałam i tę charyzmę i tę wielkość), Traviaty, Don Carlo i Balu Maskowego. Niezbyt podoba mi się orkiestra, która towarzyszy Domingo, ale to pewnie ukłon w stronę Hiszpanii. A młodzież z Operaliów, których dwudziestolecie (!) obchodzono w tym roku jest dowodem na to jak serio traktuje Domingo swój konkurs i jego laureatów.
Anna Netrebko jest wielką i wspaniałą artystką. Dobrze też prowadzi swoją karierę. Jej płyta Verdi o tym świadczy. Dla Anny przyszedł czas śpiewania poważniejszych partii. Jej głos dojrzał, jeszcze pociemniał, nabrał siły i pasji. To są bohaterki oper Verdiego, o czym przekonała mnie absolutnie Giovanna D'Arco z Salzburga. Miał rację Piotr Beczała kiedy napisał, że Anna wyglądała jak milion dolarów, a śpiewała jak dwa miliony. Mogłaby jak Juliusz Cezar powiedzieć: Przybyłam, zobaczyłam, zwyciężyłam. Arie z Giovanny to absolutny nr 1 na płycie. I Lady Macbeth z Macbetha. Kobieta mocno stojąca na ziemi, pragnąca władzy, nie mogąca się powstrzymać przed kolejnymi, złymi uczynkami. I jak Netrebko kontroluje swój głos! Widać to w wielkiej, somnambulicznej arii Lady Macbeth, Una macchia è qui tuttora. Fantastyczna płyta, fantastyczna nowa Anna Netrebko. Cieszę się, że ją mam. A okładka? Początkowo mi się nie podobała, a teraz lubię ten nowy wizerunek Anny. Że tak nie wygląda? Że tak nikt nie wygląda? Dla mnie jest to znak, że już nie usłyszymy duetu Adiny i Nemorina z Napoju miłosnego, że nadszedł czas Lady Macbeth. Osobne brawa należą się orkiestrze Orchestra Teatro Regio Torino i jej dyrygentowi Gianandrei Nosedzie. Nie bez racji mówi się, że to wybitny znawca Verdiego, że jak mało kto pracuje ze śpiewakami. Płyta Netrebko jest tego dowodem.
I wreszcie trzecia z płyt, których słucham na okrągło - The Verdi Album Jonasa Kaufmanna. Nie wiem czy Kaufmann dobrze zrobił zamieniając Deccę na Sony. Menedżerowie Sony mają wiele do powiedzenia w kwestii tego, co znajdzie się na płycie. I to ich zapewne był pomysł, żeby otwierały ją dwa "hiciory": aria księcia Mantui z Rigoletta, La donna e mobile i aria Radamesa z Aidy, Celeste Aida. Kaufmann je śpiewa poprawnie, ale ja nie mogę ich słuchać. Dla mnie to nie jest Kaufmann, z tym niedużym, ale ciemnym, "barytonowym" głosem, z wrodzoną inteligencją, która pozwala mu na miękkie śpiewanie i czekanie na moment, w którym będzie mógł rozwinąć całe spektrum głosu (było to widać w ponad czterogodzinnym Parsifalu), ze zdolnościami aktorskimi, które kładą na łopatki jego partnerów. Przecież on nie jest zepsutym, ale radosnym księciem! Wprawdzie Kaufmann nie chce żeby utożsamiano go z Wagnerem, ale jego warunki predystynują go do śpiewania właśnie wagnerowskich bohaterów romantycznych (byłby na pewno wspaniałym Tristanem), oper werystycznych, francuskich i późnego Verdiego. Gdybym miała wybrać tylko jedną arię z płyty byłaby to aria La vita e inferno all'infelice...O tu, che in seno agli angeli z Mocy Przeznaczenia, z klarnetem obligato. Jonas Kaufmann buduje swoją karierę jak Domingo. Na nim się wzoruje, z nim się przyjaźni. Jest, czy chce tego czy nie, tenorem dramatycznym. Jeśli dodamy do tego urodę i charyzmę, niech się schowają tenorzy (których nazwiska przemilczę) wzorujący się na Jose Carrerasie. W ten sposób doszliśmy do Otella, którego Kaufmann zaśpiewa może za dwa lata, może za trzy. Arie, które są na płycie: Dio! mi potevi scagliar i Niun mi tema obiecują wiele. Ich inspiracja (może lepiej powiedzieć: wzorzec) jest bardzo widoczna. Może to właśnie będzie następca Placida? Nie wiem czyim pomysłem było zaangażowanie starego wyjadacza Pier Giorgio Morandiego i orkiestry Orchestra dell'Opera di Parma, ale nie był to pomysł najlepszy.
 
 zdjęcia: Wikipedia

 

26 komentarzy:

  1. A mnie się wydaje, że inspiracja Domingiem jest słyszalna przede wszystkim w "Balu maskowym", tyle, że Kaufmann nie potrafi tego, co Placidissimo - zmieniać ciężar głosu, rozjaśniać brzmienie.Za to bawi się gwałtownymi przebieżkami z góry na dół w "Di tu se fedele" zupełnie tak samo. Robią to tylko najlepsi (nie mam pojęcia , czy to jest zapisane w nutach), taki Pavarotti nie umiał Zaś w "Otellu" w moim odczuciu Jonas nie poszedł tropem Dominga. I, chociaż Kaufmann mi się jako Maur podoba - to jednak na razie PD jest moim Otellem (na spółkę z Vinayem). Ale wszystko będzie wiadomo dopiero, kiedy JK zaśpiewa całość .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Papageno, miałam straszny kłopot z tą recenzją. Nie potrafiłam w żaden sposób tych płyt połaczyć, choć są poświęcone jednemu kompozytorowi. Placido uwielbiam i będzie dla mnie największym artystą wszechczasów. Jak ja się zmartwiłam kiedy wylądował w szpitalu! I jak się ucieszyłam kiedy z niego wyszedł! Bardzo życzę Jonasowi tak długiej i pięknej kariery. Jest dużą szansa, że to potrafi, bo jest bardzo inteligentny i wie, jak ją planować, żeby starczyła jak najdłużej. A nie ma łatwo, bo glos nieduży. Myślę, że się doczekamy jego Otella, choć to piekielna partia dla śpiewaka i dla aktora. Ja się nie dziwię, że jest na nią jeszcze nie gotowy. Aha, w tym filmie JK - mój Verdi, mówi skąd się wzięła ta jego italofilskość - co roku jeździł z rodzicami na wakacje do Włoch i nasiąkał. Masz rację, że inspiracja Domingiem najbardziej jest słyszalna w Balu Maskowym, ale ja ją słyszę również w Otellu,
      Przeczytałam wsztstkie anglojęzyczne recenzje z Oniegina. Wszyscy są zdania, że Netrebko jest poza konkurencją. To już w sobotę! Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Joanno, jeżeli za punkt wyjścia przyjmiemy najważniejsze co nas łączy - przekonanie że Jonas jest fantastycznym śpiewakiem i artystą, to wszelkie inne różnice będą mało istotne. Dlatego pozwolę sobie wyrazić kilka zastrzeżeń do tego co piszesz powyżej.
    Trudno dzisiaj prorokować czy Jonas dobrze zrobił zmieniając wytwórnię, to się dopiero okaże, ale Decca naprawdę mało zrobiła mając taki klejnot w ręku, może w Sony będą mieli więcej fantazji.
    Jeżeli chodzi o decydowanie co znajdzie się na płycie-składance, to wydaje mi się, że Jonas jest już za dużym chłopcem (czytaj szanującym się i dojrzałym artystą) żeby pozwolił sobie dyktować warunki w takich kwestiach. Już na płycie z Wagnerem było widać wyraźnie jego wybory, często idące w poprzek utartych schematów. Wydaje mi się, że można znaleźć wiele powodów dla których płytę otwiera taki "hicior" jak "La donna", niekoniecznie jest to powód komercyjny, w dodatku narzucony mu przez wytwórnię. Przy aż jedenastu debiutach jakie są na płycie, myślę że Jonas chciał tu mieć coś ze swojej verdiowskiej przeszłości. Bo chociaż dotąd śpiewał tylko Alfreda, Fentona i Księcia, to jednak tego Alfreda dosyć dużo się naśpiewał i za jego sprawą (debiut w Met) rozpoczęła się na dobre jego kariera. A po drugie mógł chcieć otworzyć płytę tą ładną, banalną i znaną melodią, która jest odległa o całe galaktyki od tego co dalej na płycie - od dojrzałych charakterów Gustava, Alvara i Otella. Dzięki temu oraz dzięki scenom z wczesnych Zbójców i Luizy płyta pokazuje jaką ewolucję przeszła twórczość Verdiego.
    Poza tym myślę, że mógł to zrobić z... przekory, dla zmyłki, że oto ciąg dalszy płyty będzie zupełnie inny niż jej początek.
    Strasznie się zmartwiłam, że wrzuciłaś "Celeste" do jednego worka z "La donna" i że słuchać jej nie możesz. O ile jestem w stanie zrozumieć, że nie możesz, jak inni, słuchać piosenki Księcia w wykonaniu Jonasa, to nie pojmuję dlaczego w Celeste "to nie jest Kaufmann"! Dla mnie ma on wręcz wyśniony głos do tej partii, a arię śpiewa fantastycznie (chociaż też nie przepadam za nią).
    Nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam, gdy piszesz że jego głos jest "nieduży" (??) No nie wiem czy niedużym głosem dałby radę zaśpiewać wszystko to co śpiewa już od lat. A czy jest tenorem dramatycznym? (czy nieduży głos może być dramatycznym?) - mi się wydaje że jest głosem w tej chwili spintowym, z możliwościami "wypadów" w obu kierunkach - lirycznym i dramatycznym.
    I w sumie na koniec, najwięcej oporów budzi we mnie przyrównywanie Jonasa do Dominga. Największym podobieństwem jest chyba różnorodność ról jakie śpiewają/śpiewali. I że są osobami "rodzinnymi" i mają po trójce dzieci. A kariera Jonasa jest zupełnie inna niż Placida. Placido bardzo dużo dostał od natury, nie musiał się dużo uczyć, szybko zaczął karierę i prawie od razu wbiegł na szczyt, a Jonas długo budował najpierw swój głos, a potem swoją karierę. O przyjaźni chyba trudno mówić - ot, po prostu spotkali się latem w Salzburgu, bo tam obaj śpiewali, ktoś wykorzystał okazję żeby im zrobić wspólny wywiad (może to pomysł Sony, aby się wzajemnie promowali?), powiedzieli o sobie kilka kurtuazyjnych komplementów. Trudno powiedzieć w jakim stopniu i w jakim zakresie Jonas uważa Placida za wzór, jedyne co jest pewne - że przytacza jego przykład jako dowód, że różnorodność wykonywanych ról sprzyja głosowi, a nie przeciwnie, jak niektórzy twierdzą. Ja w każdym razie niewiele słyszę inspiracji Placidem w samym śpiewie Jonasa, to są jednak dla mnie zupełnie inne głosy, sposoby śpiewania i interpretowania, a w Otellu to widać chyba najwyraźniej. Placido jest bardziej zewnętrznie emocjonalny, bardziej teatralny, Jonas to przedziwne połączenie emocjonalności "uwewnętrznionej" i intelektu. Zresztą strasznie trudno mi wyrazić "co autor miał na myśli".
    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe moich "zastrzeżeń", bardzo sobie cenię możliwość porozmawiania z Tobą i z Papageną na mój ulubiony "temat".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Donno! Czy ja coś mogę w tej sytuacji? Nic nie mogę. Poza tym, że posłucham raz jeszcze Celeste Aida, choć nie lubię ani tej arii, ani całej opery. Ale tylko raz! Podziwiam Jonasa i uważam, że jest najinteligentniejszym artystą operowym, ale dla mnie jego głos należy do niedużych. Jak jednak on nim operuje! Potrafi wyczekać na właściwy moment i "zaryczeć jak lew", bo taką ma koncepcję roli.
    Co do Dekki i Sony masz rację. Trzeba poczekać i zobaczyć, co Sony zrobi z tym skarbem, który wpadł jej w ręce. Na tamat róznić między Otellem Placida i Jonasa się nie wypowiadam.I na temat podobieństw między nimi. Ja je widzę i bardzo życzę Jonasowi tak długiej kariery. Placida wielbię tak jak Ty Jonasa. Nie jestem obiektywna. I nie chcę być. Na razie czeka nas w sobotę Oniegin i wspaniała jak wszscy recenzenci piszą, Natrebko. Wczoraj słuchałam Nosa z Met. Nie mogę się doczekać kiedy nie tylko usłyszę, ale i zobaczę tę operę. Lubie Twoje komentarze! Nawet, a właściwie przede wszystkim te. które się ze mną nie zgadzają. Dziś leżę z przeziębieniem i słucham Dwójki. I żałuję, że nie jestem na Szalonych Dniach Muzyki. Na szczęście Dwójka daje dużo transmisji.
    Ściskam Cię

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno, cieszę że z takim poczuciem humoru podeszłaś do moich "zastrzeżeń" i nawet "Celeste" posłuchasz, chociaż tylko raz... Nie dziwię Ci się, że miałaś problem z tymi trzema verdiowskimi płytami chcąc je połączyć w jednej recenzji i znaleźć jakiś wspólny mianownik. Są tak różne, że właśnie może to...je łączy? Sporo słuszności masz pisząc, że nic się tu nie zgadza, ale tylko pozornie. Wielu operomanów pewnie by chciało usłyszeć kolejnego "prawdziwego" barytona, "prawdziwy" verdiowski sopran czy następnego "idealnego" verdiowskiego tenora. Ale myślę, że spora część słuchaczy oczekuje dzisiaj od śpiewaka czegoś innego - czegoś osobistego, oryginalnego (w dobrym sensie), autentycznego (w sensie przekazu). Oczywiście przy całym poszanowaniu wokalnych i stylistycznych reguł, ale... bez przesady! Ten gorset może czasami zbyt uwierać i krępować wyobraźnię, a dla tych którym jej brak może stanowić świetny parawan.
    Słowem wszystkie trzy płyty są osobiste, a mnie oczywiście najbardziej przekonuje Verdi Jonasa. Co jakiś czas kolejna aria staje się moją ulubioną, w tej chwili prym wiedzie Riccardo z III aktu - tak głęboko smutny, taki prawdziwie dojrzały mężczyzna, bez udawania.
    Zdrowiej szybko, ja idę oglądać wywiad z oboma Tenorissimi na Das Erste, mam nadzieję że będzie (a nie jak ten Otello z Salzburga), bo już 23.08, a tam widzę sport. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Do soboty MUSZE wyzdrowieć! Nic nie wiedziałam o wywiadzie w Das Erste. Zaraz wejdę na ich stronę, może dali. Życie w lóżku jesy wspaniałe. tzn. byłoby gdyby nie kaszel i katar. Zaraz będę słuchać Celeste Aida.Tak się denerwuję przed Onieginem, jakbym to ja miała śpiewać i Tatianę, i Oniegina, i Leńskiego. Oglądałaś JK - Mein Verdi, to już wiesz skąd ta miłość Jonasa do wszystkiego co włoskie. To przynajmniej mnie z nim łączy.

    OdpowiedzUsuń
  6. O italofilii Jonasa wiedziałam już wcześniej z jego książki "Meinen die wirklich mich?" Ale tak w ogóle pomimo tej książki wie się o nim stosunkowo niewiele, bo bardzo chroni swoją sferę prywatności. Musiałam się nieźle natrudzić żeby znaleźć w sieci jakiś fragment gdzie mówi po włosku. A np. o włoskich imionach synów dowiedziałam się dopiero od Papageny, która wie co w każdej trawie piszczy.
    Tym wczorajszym widokiem obu Panów na Das Erste bardzo się wzruszyłam, odpowiednie zdjęcie zrobione z ekranu już sobie zainstalowałam na komórce, a jakże (nie na pulpicie niestety, bo mi laptop zdechł właśnie i przez 2-3 tygodnie pewnie będę na zastępczym, co mnie dobija po prostu). Szkoda że tak niedużo z tego ich spotkania pokazano, to był 5-minutowy materiał z okazji wydania przez obu płyt verdiowskich. Może kiedyś gdzieś zostanie pokazane więcej, o ile więcej nakręcono.
    Jeżeli Ty, która nie jesteś tak "zafiksowana" na punkcie trójki protagonistów Oniegina jak ja na JK, denerwujesz przed Onieginem, to co dopiero ja mam powiedzieć przed Fanciullą! Z tym że w radiu na pewno łatwiej tylko słuchać niż z wizją i to publicznie w kinie oglądać. Będę trzymać kciuki za naszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby Fanciulla była 5 października? Ja najbardziej ciekawa jestem Netrebko i, z powodu Papageny, Kwietnia. Coś nie lubię tego Beczały i jego "ukochanej" żonki Kasi.
      Przyznam, że z niejaką satysfakcją przeczytałam, że Beczała zaśpiewał Leńskiego jakby to on był głównym bohaterem opery, Szukając tego progranu z Domingo i Kaufmannem (kolejność alfabetyczna) oberzałam stary zapis rozmowy z Kaufmannem przed Trubadurem. Rozśmieszyło mnie stwierdzenie prowadzącej, że niektórzy śpiewacy nie chcą z nimi rozmawiać przez premierą, bo się boją o swój głos. I dowiedziałam się czegoś, czego nie wiedziałam, że Kaufmann studiował malematykę. Ja nie mam telewizora, ale chyba sobie kupię, bo bardzo mi brakuje mezzo. Nie lubię jak muszę oglądać coś cudzymi oczami, ale czy ja bym inaczej wiedziała, jak wyglądają dyrygenci, którzy stoją do nas tyłem? Wspłólczuję laptopa. Mam nadzieję, że to będą 2 tygodnie.

      Usuń
    2. Już miałam Ci napisać, że tego Mezzo to nie ma co przesadnie żałować, kiedy znów nieco zmieniłam zdanie. Kiedy jakieś 3 lata temu zaczęłam w końcu mieć i oglądać Mezzo, dostałam prawie małpiego rozumu - wszystko było dla mnie nowe i ciekawe. Po mniej więcej półtora roku zaczęły się powtórki - stopniowo było ich coraz więcej, aż do momentu, kiedy ostatnio już prawie nic nie oglądałam, bo wszystko już było i to wiele razy powtórzone. A tu niespodziewanie w październiku pojawiło się kilka ciekawych, dla mnie przynajmniej, rzeczy - głównie z Met: Don Carlos (Alagna), Romeo i Julia (Alagna i Netrebko), Anna Bolena (Netrebko), Don Pasquale (Netrbko i Kwiecień) czy Tristan (Dean Smith, Voigt). Z transmisji live - Życie za cara (Tcherniakov i Barenboim) i Requiem z Wiednia (Jansons, Pirgu). Telewizor nie jest więc zły, zwłaszcza jak komputer padnie...
      A tak a propos (zupełnie przypadkiem) rozmów przed premierą w trosce o głos: wysłuchałam właśnie godzinnego wywiadu z Jonasem w wiedeńskim Radio Stephansdom - jeju, jakiż on jest gadatliwy, zero higieny głosowej!
      Wysyłam Ci też linka do strony Kuriera - fajne zdjęcia z Fanciulli, zwłaszcza zdjęcie nr 6
      http://kurier.at/kultur/buehne/la-fanciulla-del-west-ein-opernwestern-zur-besten-sendezeit/29.504.176

      Usuń
    3. To zdjęcie nr 6 przyda się szczególnie na wyluzowanie przed jutrzejszymi emocjami...

      Usuń
    4. Patrzę i dopiero teraz widzę, że powinno być nie "Życie za cara" tylko "Carska narzeczona", bo o Korsakowa chodzi.
      A jak "Oniegin" w kinie? Bo ja ze "swojej" transmisji jestem baardzo zadowolona!

      Usuń
    5. Donno droga, ja Ci mogę tylko powiedzieć o tym, co widziały moje oczy, bo uszy miałam dokumentnie zatkane katarem, który mnie męczył tak bardzo, że w trakcie pisania listu, czyli najważniejszej arii Netrebko, walczyłam z kaszlem tak bardzo, że pociekły mi łzy. Moja koleżanka, która bardzo rzadko chodzi do opery powiedziała, patrząc na mnie kiedy zapaliło się światło: ja też się popłakałam przy tej scenie. No więc: bardzo mi się podobała scenografia, podobała mi się gra artystów, z wyjątkiem Gremina, który też śpiewał okropnie (Tanovitski), ale dostał wielkie brawa, widać publiczność lubi jak śpiewa bas. Podobały mi się też kostiumy. Przedstawienie jest niewyreżyserowane, co widać zwłaszcza w scenach chóru, który tam i w I i w III akcie jest ważny. Protagoniści znają się jak łyse konie i potrafią wyreżyserować się sami, ale sceny zbiorowe - dramat. Ach, zapomniałam, że Beczałę reżyseruje dodatkowo żona Kasia. Kwiecień fantastyczny aktorsko, reszta też w porządku, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że Beczała był królem wieczoru. Publiczność w Met ma nowego idola. On i Netrebko byli absolutnymi gwiazdami. Aż się boję myśleć, co działo się w kinie w Czechowicach Dziedzicach (miasto, gdzie urodził się B), gdzie od tego sezonu są transmisje. Mam nadzieję, że wydobrzeję do Nosa, bo to za trzy tygodnie. Uwielbiam tę operę. W Studio było tak pełno, że ludzie siedzieli na dostawkach. I w poniedziałek też full. Dziś chcę obejrzeć Wozzecka z Monachium, ale będzie to też oglądanie połowiczne, bo nadal jestem zakatarzona. Napisz jak transmisja z Wiednia (przedstawienie ma być w Arte). Ze Jonas fantastyczny, wiadomo, ale reszta?

      Usuń
    6. Widzę, że Ty tak jak ja, też nie pozbyłaś się swojego utrapienia - czyli choroby. A ja nie mam jeszcze nawet widoków na naprawienie sprzętu, więc dorywczo korzystam z czego się da. Chyba zwariuję. Oglądasz może właśnie galę wręczenia nagród Echo-Klassik na ZDF? Jonas był jako pierwszy, śpiewał "Ah si ben mio", teraz Elina. Napiszę więcej trochę później. Pozdrawiam

      Usuń
    7. Cieszę się, że "Oniegin" wypadł w kinie dobrze. Zdziwiło mnie tylko, że - jak napisałaś - P.Beczała był "królem wieczoru". Nie żebym mu źle życzyła, wprost przeciwnie, tylko że niepokojące jest (byłoby), że w "Onieginie" "królem" nie jest Oniegin, ale postać bądź co bądź drugoplanowa. Papagena napisała, że M.Kwiecień bardzo dobrze śpiewał i grał, więc obok Netrebko to on powinien być główną gwiazdą. Zazdroszczę wam udziału w takiej publicznej prezentacji, bo w kinie była pewnie świetna atmosfera, a ja musiałam "sama" oglądać Fanciullę i teraz też nie mam z kim o niej pogadać, bo wszyscy byli w tym czasie na Onieginie! Z Rutrackera trudno ją pobrać bo ma rozmiar bagatela 11 GB (zresztą jako osoba technicznie inteligentna inaczej, mam problemy z obsługą tej strony). Na Yt są na razie dwa fragmenty z Jonasem. Jasne że śpiewał fantastycznie, głosowo i postaciowo bardzo pasuje do roli Dicka. W ogóle uważam całą produkcję za bardzo udaną - starannie wyreżyserowaną i świetnie przez orkiestrę zagraną, a tutaj jest co robić dla całego zespołu - i na scenie i w kanale! Na marginesie - sam utwór podoba mi się coraz bardziej i przestaję rozumieć dlaczego pan Kamiński w swoim leksykonie tak mało go docenia. Cała trójka głównych bohaterów stworzyła bardzo przekonujące, świetne charaktery. Co do śpiewu to najmniej przypadł mi do gustu śpiew Tomasza Koniecznego, ubolewam, bo ze względów patriotycznych chciałabym żeby było inaczej. Chyba za dużo śpiewania Wagnera nie służy głosowi, co dotyczy też w pewnym sensie i Niny Stemme, ale ona się "rozkręciła" i potem było już dobrze. Ale początkowo przeszkadzało mi jej zbyt duże wibrato i krzykliwa góra. Ale ponieważ nasłuchałam się ostatnio z konieczności M.Zampieri, więc teraz mogło być tylko lepiej. Świetnie się mi tę inscenizację oglądało i mimo zastrzeżeń - słuchało, trzeba ją koniecznie wydać na płycie dvd.
      A Rolando jako prowadzący (galę w ZDF) miał momentami naprawdę zabawne wstawki, ale generalnie, jak na mój gust, przesadza w tym pajacowaniu. Co do śpiewania (aria z Oberta) to wolę się nie wypowiadać o innych tenorach niż taki jeden, bo mogę być nieobiektywna. A poza tym nie chcę już dostawać w skórę.
      Pozdrawiam, zdrowiej i znajdź na Yt Fanciullę, zobaczysz że zaraz Ci się polepszy.

      Usuń
    8. Zeżarło mi wszystko co napisałam do Ciebie! A teraz muszę się "oddalić do innych zadań", Napiszę później

      Usuń
    9. Donno droga, postanowiłam napisać komentarz na papierze (w komputerze rzecz jasna), bo drugi raz tego nie zniosę. Pewnie jest jakiś sposób na odtworzenie zjedzonego komentarza, ale ja go nie znam, a nie jestem sprawna inaczej. Otóż zgadzam się generalnie z Papageną, że to było dobre, choć niewyreżyserowane przedstawienie. A to, że ludożerka w Met lubi jak jest głośno i z uczuciem – jej sprawa, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta publiczność potrzebuje idola i już go ma. To musi być tenor, choćby z tego powodu, że w każdej operze ma piękne arie. Oniegin nie śpiewa Ja lublu was Olga ani Kuda, kuda, On ma bardzo trudną scenę z Tatianą w I akcie, pojedynek z Leńskim i piekielną scenę końcową. Kwiecień zagrał wszystko wspaniale. Nie mogę go zapomnieć jak siedzi z martwym Leńskim i jaki jest zdruzgotany odejściem Tatiany po jej wyznaniu, że go kocha (no ja drugomu otdana i budu wiek jemu wierna) i po tym namiętnym pocałunku na dowidzenia. Zupełnie mi nie przeszkadzało, że Tatiana pisze list nie w sypialni, a w pokoju przy biurku, zresztą Netrebko zaśpiewała i zagrała tę strasznie trudną scenę (jest sama!.ze swoim niepokojem) wspaniale. A Beczała będzie królem Met dopóki nie pojawi się inny król. W tym sezonie na pewno (śpiewa jeszcze księcia w Rusałce z Fleming). Ja wczoraj obejrzałam Wozzecka z Bayerische Staatsoper, a ponieważ głównie leżałam w łóżku, trochę mi się poprawiło z katarem i nawet usłyszałam Wozzecka i Marię. Co to za przedstawienie! Niemiecki ekspresjonizm filmowy i postaci jak z Egona Schiele i w tym dziwnym entourageu Wozzeck, Maria i dziecko. Wozzecka śpiewał Simon Keenlyside, Marie – Angela Denoke. Zwłąszcza ona głosowo absolutnie podołała trudnej muzyce Berga. Zresztą, wszystkie role zostały obsadzone bez pudła, świetny chór… niecałe 2 godziny naładowane najwyższymi emocjami. Obejrzałam oba wczorajsze Kaufmanny. Miałaś rację – polepszyło mi się natychmiast jak tylko zobaczyłam Kaufmanna. A jak usłyszałam… Mam nadzieję, że szybko się pojawi całość na youtube, a jak nie – poczekam do arte. Ja bardzo lubię Dziewczynę z Zachodu. Myślę, że nieczęsto ją grają, bo potrzeba trojga naprawdę dobrych śpiewaków. Najlepszych. Za chwilę posłucham jak Freire gra II koncert Chopina. Gra go z orkiestrą z Sao Paulo, którą dyryguje Marin Alsop. Dają na Medici. Całus

      Usuń
    10. Joanno może już zauważyłaś, że przed godziną pojawiła się cała Fanciulla na Yt, w dwóch częściach, wow!

      Usuń
    11. Dziewczynę obejrzałam i wysłuchałam. Konieczny też mi się nie podobał. Stanowczo Kaufmann powinien śpiewać tylko z tymi, którzy też potrafią grać. Przepaść jest ogromna.
      Na youtube jest Oniegin w trzech częściach: http://www.youtube.com/watch?v=ZNxCYow8Rs4&feature=youtube_gdata
      Nie będziesz pozbawiona wrażeń. To jest dokładnie ten, którego oglądałyśmy w sobotę.
      Jest mi dziś smutno, bo Patrice Chereau już nic nie wyreżyseruje. Ani opery, ani filmu, ani przedstawienia w teatrze

      Usuń
    12. Oczywiście, smutna to wiadomość. Powinna być taka generalna zasada, że im bardziej ktoś uzdolniony, tym dłużej powinien żyć, żeby inni mieli jak najwięcej z tego pożytku, ale często jest odwrotnie.
      Oniegina właśnie ściągam, ale za oglądanie wezmę się potem, jak wrócę z Dziewczyny (piątkowej). Nie ma nic głupszego niż mobilny internet z jego limitem - Wozzeck by mnie drogo kosztował po przekroczeniu, dlatego teraz siedzę w nocy, zamiast spać. Ależ chodzi za mną ten duet Minnie i Dicka z I aktu...

      Usuń
    13. Joanno jakbyś miała ochotę to polecam Ci bardzo świetny koncert Eliny Garancy i Jonasa z lipca tego roku w Baden Baden, na którym śpiewali sceny z Wertera, Carmen i Rycerskości. Jest to ściągnięcia na In fernem Land.

      Usuń
  7. To pomyślcie sobie, jak ja się boję o Mariusza! Recenzje miał różne, od mało entuzjastycznych do rewelacyjnych . U niego tak zawsze. Na szczęście na recenzje on nie zwraca uwagi. Nie jest faworytem krytyki, ale zupełnie się tym nie przejmuje. Za to aż za bardzo przejmuje się innymi rzeczami ... Beczałe lubię coraz mniej, on się przy tym "Onieginie" rzeczywiście tak zachowuje, jakby był najważniejszy. Do Netrebko tez były różne pretensje, w tym jedna zupełnie idiotyczna. jakiś "znawca" napisał , że jej Tatiana łazi za Onieginem jak ... niemy szczeniak. Idiota mówiąc najprościej. Jeszcze tylko 5 dni, Joanno ! A Fanciulla rzeczywiście jest 5 października, bardzo liczę na sieciowa społeczność - może ktoś transmisję nagra i udostępni. Oby, bo cała trójka protagonistów jak marzenie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się martwię, że będę musiała słuchać Fanciulli z nie swojego laptopa ze słabą kartą muzyczną, to mi się dopiero trafił czarny poniedziałek...Oczywiście gdyby nie Fanciulla to poszłabym do kina na Oniegina.
    A czy znalazłaś już Joanno Obu Panów - na Yt jest link http://www.ardmediathek.de/das-erste/ttt-titel-thesen-temperamente/leidenschaft-fuer-verdi-opern?documentId=17353650

    OdpowiedzUsuń
  9. Pod tym linkiem są dwa zabawne zdjęcia Rene Pape i JK, może ich nie znacie?
    http://1001notte.over-blog.com/i-due-don-carlos-jonas-kaufmann-non-si-ripete
    Tylko trzeba trochę innych zdjęć przewinąć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Donno, bardzo dziękuję za linki. Jak miło jest przypomnieć sobie Don Carlo z Bayerishe Oper! Ale ten Kaufmann ma wielbicielki! Tylko zazdrościć! Papageno, wyobrażam sobie jak się denerwujesz! To już tylko 4 dni. Przed chwilą wysłuchałam w dwójce drugiego odvinka wspomnień prof. Jana Ekiera, który 20 sierpnia skończył 100 lat. Wspomnienia są nagrane w 2010 roku. Jakaż pamięć ma profesor niesłychaną! Tak mają tylko pianiści.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście powinno być: Bayerische Staatsoper i odcinka, Wszystko zwlalam na swoją chorobę :(

    OdpowiedzUsuń