Czy tak wyglądał Verdi kiedy pisał Requiem? Nie wiem, ale podoba mi się |
A to portret bardziej oficjalny. Takiego Verdiego znamy |
To pewnie nie jest najlepszy prezent urodzinowy, ale ta płyta błaga o to, żeby o niej napisać. Jeśli nie dziś, to kiedy? A życzenia dla Maestra mam najlepsze. Lubię jego opery (prawie wszystkie), niektórych słucham po wiele razy i lubię jego Requiem. choć zawsze przejmuje mnie grozą. To przecież msza żałobna, błaganie, żeby Bóg przyjął duszę zmarłego do nieba. W tym konkretnym przypadku duszę zmarłego poety i pisarza Alessandra Manzoniego, przyjaciela kompozytora. Pierwsze wykonanie Requiem odbyło się w pierwszą rocznicę śmierci Manzoniego, 22 maja 1874 roku w kościele San Marco w Mediolanie. Czworo solistów, podwójny chór, orkiestra - nic dziwnego, że trudno je pomieścić w kościele Tu trzeba katedry, bazyliki. I żałobnicy z trudem by wytrzymali półtoragodzinny utwór. Nic dziwnego, że Requiem wykonywane jest na estradach, ale są to estrady całego świata. Każdy wybitny dyrygent ma je w repertuarze, wielu pracowało nad nim wielokrotnie, usiłując wydobyć z Requiem maksimum prostoty i duchowości. Że to niemożliwe? A jednak się udało. W mojej płytotece jest przynajmniej kilka (jeśli nie kilkanaście) różnych wykonań tego arcydzieła Giuseppe Verdiego. Przybyło kolejne, bo jakże mogłabym nie kupić takich solistów, takiego chóru i takiej orkiestry. Wprawdzie poprzednie nagranie Barenboima z Chicago Symphony Orchestra powinno mnie zniechęcić tak było operowe i bombastyczne, mimo fantastycznych solistów - Placido Domingo, Waltraud Meier, Alessandry Marc i Ferruccio Furlanetto. Ale od tamtego czasu minęło 13 lat i to Requiem, które kupiłam, przyznaję, dla Anji Harteros i Jonasa Kaufmanna, a też dla wspaniałego chóru La Scali, jest zupełnie inne. Daniel Barenboim buduje tym razem emocje, o jakie (znając poprzednie nagranie) byśmy go nie podejrzewali. Tam gdzie trzeba, jest skupiony i przyciszony, wspaniale panuje nad frazą. Chór i soliści to klasa sama dla siebie. Znamy chór La Scali, nie bez kozery uważa się go za najbardziej verdiowski na świecie, ale dźwięki jakie wydobywa w tym nagraniu, natchnione i czyste - nie mam słów podziwu dla Bruno Casoniego, który go przygotował. Wśród solistów prym wiedzie Jonas Kaufmann. Ingemisco w jego wykonaniu nie potrafię porównać z niczym, co słyszałam wcześniej; Anja Harteros, jego partnerka w wielkich verdiowskich przedstawieniach Don Carlo czy Trubadurze, śpiewa Libera me tak, że wierzę w każde jej słowo. Trzeci z wielkiej czwórki, najpiękniejszy głos basowy na świecie, Rene Pape - ach gdybyście usłyszeli jego Mors stupebit... Elina Garanca, która dopełnia ten kwartet śpiewa poprawnie i czysto, ale nie słychać w jej śpiewie żadnych emocji. Szkoda, bo byłoby to niemal idealne Requiem.
Chyba sobie kupię dvd z tym nagraniem.
A Maestro Verdiemu życzę na okrągłe urodziny, żeby jego opery ciągle nas zachwycały, żeby reżyserzy ich nie psuli za bardzo i żeby dyrygenci odkryli w Requiem to, co jeszcze zakryte.
Tanti Auguri, Maestro Verdi!
zdjęcia: Wikipedia
filmy: youtube.com